Przybywam dzisiaj do Was, żeby pochwalić się moim ostatnim projektem. Rzadko kiedy jestem aż tak dumna i podekscytowana, mogąc pokazać co uszyłam. Powiem nawet więcej jestem przekonana, że nie jest to ostatnia sukienka tego modelu, którą uszyłam. Jednak zacznę opowieść od samego początku.
Dawno, dawno temu, na dalekiej Woli... Eeee... Wróć!!! Pomyliłam opowieści ;)
Zaledwie przedwczoraj pojawiłam się w moim ukochanym miejscu na mapie Warszawy - Ultramaszynie i wyszłam zaopatrzona w cudowną cętkowaną dzianinę sweterkową. W głowie już był plan. Ta wizja nawet nie kiełkowała, a była wielkości kilkuset letniego dębu. Dokładnie wiedziałam w co przeistoczy się materiał, spoczywający w papierowej torbie. Jakbym wówczas mogła, to bym pofrunęła do mojej maszyny. I teraz w głowie wyświetla się poklatkowy obraz - ja wpadająca do domu, zrzucająca jednym zamaszystym ruchem ręki wszystko co leży na stole i zabierająca się za krojenie. No dobra, lekko się zagalopowałam, jednak moje zniecierpliwienie wpłynęło znacząco na mój rutynowy proces tworzenia :D
Oczywiście nie miałam czasu na to, aby dekatyzować dzianinę w pralce, a przecież wszyscy wiemy, że ten typ materiału musimy odpowiednio przygotować do szycia. Leżakowanie na płasko też nie wchodziło w rachubę. Pozostał najszybszy sposób dekatyzacji i nadzieja, że to wystarczy. Mam oczywiście na myśli porządne przeparowanie dziany za pomocą żelazka. Rach ciach i już gotowa do krojenia.
Właśnie w tym momencie następuje zwolnienie blokady i zaczynamy zabawę. Czy pomyślelibyście, że sukienka, którą prezentują zamieszczone zdjęcia, powstała na bazie ZWYCZAJNEGO, PROŚCIUTKIEGO i bardzo POSPOLITEGO T-SHIRTA? Tak, tak - dobrze czytacie. Nie jest to wynik zaburzeń psychicznych, czy upojenia alkoholowego. Ta sukienka została przemodelowana ze sportowego podkoszulka. Do tej pracy wybrałam sprawdzony już przeze mnie wykrój na dopasowany T-shirt od Ultramaszyna. Kilka cięć, rozsunięć, trochę klejenia i powstał przód do mojej drapieżnej, zapętlonej sukienki.
Jednak nie myślcie Kochani, że ja jestem taka zdolna i konstruktorsko doświadczona - co to, to nie. Ten model jest jednym z 45 niezwykłych projektów, które pojawiły się w książce Agnieszki Tylak "Super T-shirt". Jestem dumna do granic możliwości z faktu, że miałam swój mały udział w tworzeniu tej genialnej pozycji dla pasjonatów szycia - tych początkujących, jak i zaawansowanych.
Model sukienki z supłem (jak i każdy inny zamieszczony w książce) jest tak dokładnie opisany, że nie sposób się pogubić i popełnić błąd. Każdy etap został opisany i przejrzyście zilustrowany.
Moja sukienka powstała dokładnie w jeden wieczór. Tak bardzo nie mogłam się powstrzymać przed pochwaleniem się nią w mediach społecznościowych, że cyknęłam sobie zdjęcie w lustrze (nie patrząc nawet na to, że wymaga ono umycia). Odzew i odbiór mojej kiecuchy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. W mojej głowie jedna myśl - ta sukienka zasługuje na cywilizowane i porządne zdjęcia. Moja determinacja była tak duża, że nie przeszkodził mi nawet brak prywatnego fotografa. Rozstawiłam domowe studio, opanowałam aparat i za pomocą samowyzwalacza zrobiłam sesję zdjęciową. Jestem pewna, że gdybyście to zobaczyli z boku, to mieli byście niezły kabaret. Dlaczego? A no, na białym tle mój aparat nie był w stanie ustawić ostrości. Z pomocą przyszedł manekin, którego stawiałam na tle, szłam do aparatu, aby ustawić punkty ostrości, przyciskałam spust migawki i biegłam, aby wyrzucić manekina z tła i stanąć na jego miejscu. Bajzel w pokoju nie z tej Ziemi, ale Kochani, czego się nie robi dla nowego Uszytku...
I oto są efekty. Zdjęcia może na okładkę Vogue'a nie trafią, ale cóż... jaka modelka takie zdjęcia :D
Dzianina jest dostępna na stronie Ultramaszyna (poniższe zdjęcie pochodzi ze strony sklepu):
Dzianina sweterkowa - prążkowana ruda pantera
Dzianina sweterkowa - prążkowana ruda pantera