poniedziałek, 28 października 2019

PROJECT #10 (BOWS AND FLOWERS)



Czyżby ciepłe dni w tym roku były już za nami? Coś mi się wydaje, że za chwilę będzie trzeba wyciągać ciepłe swetry i kurtki, zaopatrzyć się w zimowe herbaty i ciepłe łapcie. Na szczęście mi udało się wykorzystać ciepło i niedzielne promienie słoneczne na zrobienie zdjęć mojej nowej sukienki. Ostatnie przeszycia robiłam jeszcze z samego rana, kończąc podłożenie dołu. Przyznam się Wam, że nie jestem mistrzynią w szybkości szycia. U mnie ten proces trwa stosunkowo długo. Wiele elementów fastryguję, odmierzam, dokładnie zaprasowuję. Zdarza się, że muszę się dwu, trzykrotnie zastanowić przed wykonaniem jakiegoś "ostrego" cięcia. Tak też było w tym przypadku. Są takie chwile, kiedy zazdroszczę innym dziewczynom, które są w stanie w ciągu jednego wieczora wyczarować piękną kiecuchnę. Jednak zawsze sobie powtarzam w sz(ż)yciu "Nie liczy się cel sam w sobie, a droga, którą do niego pokonuję". Szycie samo w sobie jest dla mnie cudownym i relaksującym procesem. Wyobraź sobie, że wracasz do domu po ciężkiej pracy i zamiast padać jak flak na kanapę, Ty oddajesz się swojej największej pasji. W moim przypadku jest to szycie; u Ciebie może być czytanie, bieganie, gotowanie, szydełkowanie lub chociażby rozkręcanie laptopów i ponowne skręcanie. Cudownie, prawda?! PASJA - to ona daje nam siłę w nawet najcięższe dni. Ale, ale... ja znowu się rozwlekam nad pięknem posiadania pasji, zamiast chwalić się sukienką ;)
Przyznaję bez bicia - jest ona swego rodzaju dowodem na przełamanie mojego szyciowego marazmu.  Sukienka powstała z tkaniny wiskozowej od miekkie.com na bazie wykroju z Burda Polska 8/2017, model 115 - oczywiście z drobnymi modyfikacjami. Tym razem moja modyfikacja polegała na skróceniu wiązania pod szyją, długości dołu i zmianie wykończenia rękawów. Generalnie nie przepadam za mankietami i uważam, że przez take rękawy moja sukienka częściej wisiałaby w szafie. Z tego względu, skróciłam je do połowy przedramienia i wykończyłam gumką. W rezultacie mogę nosić je krótsze - w postaci bufki, lub w długości do łokcia. W opisie szycia tego modelu była wzmianka o jakimś rozcięciu tyłu, spodzie tego rozcięcia i zatrzaskach - powiem Wam, że kompletnie nie wiem o co tu chodzi, o jakie rozcięcie i jakie zatrzaski... Ani na modelce ani na rysunkach technicznych nic takiego nie widać. Dlatego po prostu pominęłam to rozcięcie (i sukienka również wyszła )

Tkaninę przed szyciem oczywiście zdekatyzowałam, a wcześniej przemierzyłam ją wzdłuż i wszerz. Wiecie co się okazało? Tkanina po szerokości skurczyła się o ponad 11cm (około 9%), a po długości o około 10cm (trochę ponad 3%). I to by było na tyle z zaskoczeń. Później już tylko sama przyjemność szycia (o prasowaniu nie wspominając). Mięciutka (nazwa sklepu idealnie do niej pasuje), przyjemna w dotyku i, co więcej, nie gniecie się tak bardzo jak przeciętne wiskozy. Więcej o jej użytkowaniu będę mogła powiedzieć za jakiś czas. A powiem Wam, że zamierzam wymienić jakąś rzecz z mojej "capsule wardrobe" na trzymiesięczne wyzwanie i zastąpić właśnie tą sukienką 


Zróbmy teraz zbliżenie na dekolt sukienki. Widzicie wiązanie pod szyją? Jego długość dobrałam tak, aby nie wisiało zbyt nisko, a jednak żebym mogła zmieniać charakter i wygląd sukienki, tylko dzięki zmianie położenia wiązania. Można nosić na trzy sposoby (na upartego niezawiązane też jest ok):


1. Kokarda zawiązana pod szyją
2. Kokarda zawiązana luźno na wysokości pęknięcia dekoltu
3. Wiązanie owinięte wokół szyi i zawiązane na boku, tworzące pewnego rodzaju golf 
(I oczywiście 4. Wiązanie puszczone luźno)

Co myślicie o takiej propozycji na jesień?

Kokarda zawiązana pod szyją
Kokarda zawiązana luźno na wysokości pęknięcia dekoltu
Wiązanie owinięte wokół szyi i zawiązane na boku, tworzące pewnego rodzaju golf

Wiązanie puszczone luźno

I inne ;)









poniedziałek, 21 października 2019

TKANINA SZKIEŁKA OD MIEKKIE.COM - RECENZJA



Dzisiaj chciałam się podzielić z Wami moimi wrażeniami z szycia i użytkowania tkaniny w urocze wzorki geometryczne od miekkie.com, z której powstała moja ukochana sukienka kopertowa. Uznałam, że przyszedł czas na ocenę tej tkaniny. Powiem Wam, moi Drodzy, że pozwalam sobie na to z pełną świadomością rzetelnej opinii. 

Już pędzę z wyjaśnieniem mojego zuchwalstwa. Sukienka, którą możecie zobaczyć na zdjęciu, trafiła do zestawu 33 elementów mojej szafy, które będę nosić do końca roku 2019 (w ramach projektu 333). Jednak za nim podjęłam decyzję o wyzwaniu (opiszę Wam wkrótce również zasady mojego projekt), sukienkę nosiłam wyjątkowo często - nosiłam i prałam, nosiłam i prałam. Teraz, pomimo zmiany pory roku, sukienka jest nadal w ciągłym obiegu. Zaraz miną trzy miesiące odkąd ją uszyłam - przetrwała upalny sezon, teraz znosi trudy jesiennych swetrów i kurtek, a zaraz dojdą jeszcze kozaki. 
Podam kilka punktów, które poddane były ocenie. 

1. ETAP SZYCIA

Materiał po zakupie poddałam praniu. Tak, tak wiem, że to jest poliester i nie wymaga dekatyzacji, ponieważ nic nie powinno się wykurczyć, ale zrobiłam to z innego względu. Kupując materiał lub nawet gotowe ubranie, nigdy nie wiesz w jakich warunkach zostały stworzone, transportowane lub nawet przechowywane. Bardzo często, to co trafia do naszych sklepów pochodzi z Azji i płynie do nas w kontenerach. Wiecie doskonale, że w takim kontenerze nie ma warunków sterylnych i aby zapobiegać narastaniu różnych pleśni, nasze materiały/ubrania są zagazowywane w substancjach przeciwgrzybiczych i desynfekcyjnych. Nie chcemy tych substancji na sobie nosić prawda? Druga sprawa, to barwniki, to pyły, kurz z mikrowłókien, to fakt, że materiały przechodzą przez dziesiątki rąk i urządzeń. Postarajmy się, żeby nasza delikatna i bardzo cenna skóra dostawała to co najlepsze i pierzmy materiały (lub kupione ubrania) przed pierwszym użytkowaniem. Ale, ale, co ja tu się rozpisuję o powodach prania - miało być o tkaninie od miekkie.com
Po praniu materiał się nie skurczył ani nie zmienił barwy - przed praniem i po praniu wyglądał identycznie (a jak pięknie trzyma się zapach z płynów do prania - poezja). 
Krojenie i szycie to sama przyjemność. Używałam noża krojczego, więc nie mogę powiedzieć nic negatywnego na tendencję do przesuwania, ślizganie. Szycie również nie sprawiło mi żadnych problemów, nie podnosiło ciśnienia i nie szarpało nerwów. 

2. TROPIKALNE UPAŁY

Sukienkę zabrałam ze sobą na urlop, podczas którego zdarzały się temperatury, przy których tęsknimy do zimy. Wybrałam się wówczas na sesję tej sukienki, a później na spacer i mszę. Później zakładałam ją do pracy i na różne wyjścia do miasta, na obiad do dziadka i kolację z przyjaciółmi. Uwierzcie mi, sukienka jest eksploatowana do granic zdrowego rozsądku. Pomimo tego, że tkanina jest w 100% poliestrem, nie zauważyłam wzmożonej potliwości. Mam inną sukienkę w 100% z poliestru i nawet po użyciu mocnego antyperspirantu, czuję lekki dyskomfort. W przypadku moich ukochanych "szkiełek" nie widzę tego problemu. 

3. CZĘSTE PRANIE

Sukienka jak często jest używana tak samo często jest prana. Nie zauważyłam pogorszenia efektów wizualnych sukienki. Kolory jak piękne były na początku, tak piękne są i teraz (po dziesiątkach prań). Nic się nie supełkuje, nic się nie rozciągnęło, nic się nie skurczyło. Tkanina piękna była i piękna jest do tej pory - a uwierzcie, że mam ją na sobie wyjątkowo często. Jest jedna rzecz, do której muszę się przyznać. Moje ulubione sukienki, które są dla mnie ogromnie ważne, prane są ręcznie, więc też proces ten jest delikatniejszy i mniej destrukcyjny dla materiału. 

4. MINUSY

Jedynym minusem, który zawdzięczam tylko swojemu niedopatrzeniu jest fakt, że podczas przyszywania napy, zaciągnęłam tkaninę, tworząc drobny, biały ślad - ciągnący się przez około 5 cm. Na szczęście, nie rzuca się to w oczy. 


Tkanina pochodzi ze strony miekkie.com  (poniższe zdjęcia pochodzą ze strony sklepu):

tkanina szkiełka karmel/ecru na granacie


czwartek, 3 października 2019

PROJECT #9 (AUTUMN FLOWERS)



Przyznaję - nie jestem zachwycona faktem nadchodzącej jesieni. Kocham kiedy ciepło otacza moje ciało i zawsze z wielkim rozrzewnieniem żegnam odchodzące lato. Prawdopodobnie większość z nas ma takie same odczucia. Czyżby przyszło nam czekać na ciepło do wiosny?
Nie mniej jednak, to że nadchodzą chłodniejsze dni, nie wyklucza założenia na siebie iście słonecznych kolorów - jesiennych, ale takich które kojarzą mi się ze Złotą Jesienią.

Postanowiłam stworzyć sukienkę, która będzie wywoływała uśmiech na twarzy nawet w czasie słoty. Piękne kolory i finezyjna forma - to one były motywem przewodnim tego projektu. Cudowna tkanina wiskozowa od miekkie.com okazała się strzałem w dziesiątkę. Przyjemna, przewiewna i niezwykle efektowna. Model sukienki chodził mi po głowie już od dawna, ale jakoś nie mogłam się zdecydować na to, z jakiego materiału powstanie. Wybierałam, przebierałam i ostatecznie żaden nie był wystarczająco dobry - żaden nie sprawił, że krzyknęłam "WOW, to ten - to z niego powstanie moja wymarzona sukienka!!!". Aż do momentu, kiedy miekkie.com opublikowali jesienne nowości. Dosłownie jakbym została porażona piorunem. Zobaczyłam i już wiedziałam, że to ten.

Sukienka powstała na bazie modelu 111 z magazynu Burda 7/2015. Rzadko się zdarza, żebym nic nie zmieniła w wykroju. W tym przypadku praktycznie nie było co zmieniać. No, może poza długością. Chciałam ją dostosować do mojej ostatnio ulubionej długości, więc proporcjonalnie skróciłam obie falbany. Nie chciałam, aby korekta tylko dolnej części zaburzyła całość projektu i wprowadziła do niego niepotrzebny chaos. I to jedyna zmiana, na którą sobie pozwoliłam - po co zmieniać ideał?!
Co do materiału, czy tkaniny wiskozowej? Jestem nią dosłownie ZACHWYCONA! Każdy etap powstawania projektu był niezwykle przyjemny. Dzięki zastosowaniu noża krążkowego, nie miałam najmniejszych problemów z krojeniem. Tkanina pięknie pozwala się modelować za pomocą żelazka i pomimo tego, że jest z wiskozy, nie spędza snu z powiek swoją tendencją do gniecenia (swoją drogą, wzór i tak wszystko pięknie zamaskuje). 
Drobna uwaga: koniecznie trzeba ją zdekatyzować, ponieważ tkania się widocznie kurczy