sobota, 16 lutego 2019

PROJECT #3 (GOLD)



Złoto, jedni je kochają, inni nienawidzą. Jednym kojarzy się z elegancją, bogactwem, pięknem, a innym z totalnym kiczem. Ja, z całą pewnością, należę do tej pierwszej grupy. Złoto towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jako dziewczynka komunijna miałam na sobie gruby złoty łańcuszek, który pięknie kontrastował z białą sukieneczką i moją karnacją. Kiedy przyszedł czas przekłuwania uszu, dosyć szybko okazało się, że jestem jeszcze silniej związana z tym kruszcem niż można by się było spodziewać - mogłam nosić jedynie złote kolczyki, bo każdy inny rodzaj metalu powodował u mnie uczulenie. Przeżyłam etap, kiedy moje rówieśniczki nosiły wyłącznie srebrne dodatki, ponieważ wszystko inne było passe. Ja jednak uparcie, na przekór całemu światu, wykazywałam wyjątkową wierność dla złota.


Nie zanudzając już moją historią miłości do złota. Ostatnio mocno widać powrót tego koloru również na odzieży. Jak się można domyślić, nie potrafiłam odmówić sobie jednego chociaż elementu garderoby, błyszczącego najdroższą żółcią świata. Oczywiście nie zdecydowałam się na zakup niczego w sieciówkach, a w zamian wybrałam samodzielne szycie. 

W moim ulubionym miejscu dla szyciomaniaczek/szyciomaniaków Ultramaszynie zakupiłam pikowany złoty materiał i czarno-złoty, metalowy suwak. Dobrałam czarno-złote ściągacze od miękkie.com i zabrałam się za wertowanie wszystkich numerów Burdy. Znalazłam płaszczyk i postanowiłam, że przemodeluję wykrój w bomberkę. Jak to bywa w moim przypadku, stresowałam się niemiłosiernie. A co jak coś źle narysuję? Czy ten model nadaje się na bomberkę? Kurcze, przecież Ty nie masz takich umiejętności, żeby zmieniać wykrój stworzony przez profesjonalistów. Bla, bla, bla.. Na szczęście, te wszystkie paplaniny były tylko w mojej głowie i za każdym razem przegrywały batalię z rosnącą wiarą we własne umiejętności. To tak jak w kreskówkach: na jednym ramieniu siedzi sobie diabełek a na drugim aniołek. W tym przypadku prawie się pobili. Wątpliwości i Chęć-Zrobienia-Czegoś-WOW, to właśnie ich imiona. 

Ostatecznie, oczywiście wszystko się udało i mogłam z dumą spojrzeć na moją pierwszą bomberkę. Wow, i to na dodatek jaką - ZŁOTĄ. LUDZIE USZYŁAM ZŁOTĄ BOMBERKĘ!!! TADAM...
(Ja się tak cieszę, a mój chłopak... no cóż może nie będę opisywać jego reakcji na moje dzieło :D)

A Wy co myślicie o niej? Wyszlibyście między ludzi? A może powinnam z niej zrobić kosmetyczkę, żeby nie straszyć ptaków w parkach? :D 




1 komentarz: