niedziela, 28 kwietnia 2019

PROJECT #6 (EASTER)




„Nie mam się w co ubrać” – założę się, że znacie doskonale to zdanie. A jak jest w świecie osób szyjących i co dla nas oznacza, że nie mamy co na siebie włożyć? Pozwoliłam sobie napisać w liczbie mnogiej i domyślam się, że każda szyjąca dziewczyna potwierdzi moje słowa.
Do rzeczy...

Przed świętami Wielkiej Nocy stanęłam przed swoją szafą i stwierdziłam: „Nie mam się w co ubrać”. Oczywiście mam w co i z całą pewnością wybrała bym coś odpowiedniego, ale po prostu miałam ochotę na uszycie sobie nowej sukienki na nadchodzące święta. U mnie wystarczy tylko otworzyć inną szafkę i przed oczami pojawiają się liczne materiały. Tylko wybierać i przebierać.
Mój wybór padł na przepiękną dzianinę żorżetową w kolorze ciemnozielonym z dużymi, białymi kwiatami. Materiał kupiłam jakiś czas wcześniej i musiał trochę odleżeć i dojrzeć. A bardziej ja musiałam dojrzeć do szycia dzianiny. W tym momencie muszę się przyznać, że to był pierwszy raz kiedy podjęłam się szycia czegokolwiek z dzianiny i byłam mocno podenerwowana. Obawiałam się zniszczenia tego pięknego materiału. Na szczęście jego jakość jest tak wspaniała, że wszelkie moje obawy odpłynęły w niepamięć już po pierwszych ściegach.

Na sukienkę świąteczną wybrałam swój ulubiony wykrój z Burdy – model 115 z numeru 10/2017. To już czwarta i tym razem też pozwoliłam sobie na drobne zmiany (bardzo drobne). Postanowiłam skrócić ją o 5 cm i zrezygnować suwaka z przodu, zastępując go efektownym pęknięciem. Cudownie się w niej czuję i coś mi się wydaje, że będzie to jedna z moich ulubionych.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz