sobota, 5 stycznia 2019

SŁOWEM WSTĘPU


Upss.. Czyżby kolejny blog modowy?
- Nie do końca ;)

Witam Kochani. Witam Was serdecznie w moim świecie, który poznałam w wieku 27 lat, czyli mniej więcej rok temu. Witam Was w miejscu, w którym pragnę się dzielić moją wielką pasją, którą jest szycie. Co takiego szyję? Kiedy to robię? I w ogóle jak się zaczęła moja przygoda? O tym oczywiście opowiem... Zapraszam do lektury i poznania mojej historii.



1. Co takiego szyję...?

Na pewno nie będzie to zaskoczeniem jak powiem, że szyję głównie odzież - sukienki, spodnie, bluzki, żakiety. Chciałabym dopisać każdą część garderoby, jednak nie wszystko jeszcze opanowałam. Powiem więcej - będę niezmiernie szczęśliwa, dzieląc się tutaj moimi doświadczeniami w odkrywaniu kolejnych meandrów krawieckiego świata. 
Chwilka, przecież nie tylko ciuszki wychodzą spod mojej maszyny ;) Stworzyłam również kilka torebek, które (może to będzie mało skromne) skradły nie tylko moje serce. Oczywiście nie omieszkam się nimi pochwalić i przedstawić ich wizerunki. Mam nadzieję, że również i Wam się spodobają. 


2. Kiedy to wszystko szyję...?

Nie zajmuję się szyciem zawodowo - jest to moja pasja. Na co dzień jestem technologiem w firmie farmaceutycznej i zajmuję się tym, aby nasi pacjenci otrzymywali produkty wysokiej jakości, dbam o jak najszybsze rozwiązywanie wszelkich problemów technologicznych i wprowadzanie nowych projektów produkcyjnych. Jestem inżynierem z zawodu i osobą, która uwielbia maszyny i technologię. Uczenie się nowych rzeczy przychodzi mi z ogromną łatwością i przyjemnością. Jednak kiedy zamykam za sobą drzwi biur produkcyjnych, zaszywam się w swoim mieszkanku i oddaję się pasji szycia, która sprawia, że opuszcza mnie wszelki stres i zaczynam się wyciszać. 

3. Jak zaczęła się moja przygoda z szyciem...?

Jak już wspomniałam, szyć zaczęłam mając 27 lat, czyli rok temu (no dobra, szyć to za dużo powiedziane). Od pewnego czasu czułam się niekomfortowo, kupując w sieciówkach. Kłóciło się to bardzo z moim światopoglądem, dotyczącym wykorzystywania ludzi w Krajach Trzeciego Świata, którzy za głodowe pensje szyją "szmatki" dla mieszkańców bogatego Zachodu. Zaczęłam ograniczać zakupy odzieżowe i wyobrażałam sobie, że któregoś dnia, nauczę się tworzyć swoje ubrania samodzielnie. Tak właśnie pewnego dnia, moja koleżanka z pracy namówiła mnie, żebyśmy poszły na kurs szycia. Był to kurs 4-godzinny, na którym nauczono nas korzystać z maszyny i uszyłyśmy proste kosmetyczki. Właśnie wtedy połknęłam bakcyla. Następnie poszłyśmy o krok dalej i zapisałyśmy się na kolejny minikurs, gdzie pokazano nam jak szyć z magazynów z gotowymi wykrojami. Powstała wtedy spódniczka, która nie nadawała się do chodzenia, ze względu na materiał i kompletnie niedopasowany rozmiar. Jednak głównym przesłaniem kursu było nauczenie nas kroków szycia. 
Po tych kursikach zaczęłam już próbować szyć dla siebie, korzystając z magazynu Burda. Robiłam to trochę po omacku, ponieważ nie rozumiałam nic a nic z opisów zamieszczonych przy konkretnych modelach (to tak zwany język "burdowski" :D ). Poniżej dwa sfotografowane przykłady moich krawieckich prób:


Pierwsza spódniczka, która nadawała się do założenia i wyjścia z domu :D


Pierwsze spodnie, w których chodzę z dumą do dzisiaj


Trwało to pół roku, po którym zdecydowałam się na kurs dla średnio-zaawansowanych oraz kurs konstrukcji w cudownej Ultramaszynie, gdzie nauczono mnie szyć moje wymarzone żakiety i samodzielnie konstruować i modelować konkretne części garderoby (polecam każdemu, kto marzy o samodzielnym szyciu).


Spódniczka z pierwszej części zajęć kursu dla średnio-zaawansowanych

Pracownia w Ultramaszyna

Fota w lustrze przed zajęciami z konstrukcji :D
 
Podszewka do mojego pierwszego, samodzielnie uszytego żakietu.

Teraz czas szyć i zdobywać doświadczenie i praktykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz